Czasami chciałabym przeskoczyć trudne momenty, jak spiderwoman zaczepić się swoją pajęczyną po drugiej stronie przepaści. Nie przyjmować nowych doświadczeń. Nie czuć. Ucieczka od własnych emocji to sprawa stara jak świat. Wydaje mi się, że jest przyczyną wszystkich nieszczęść. Strach przed byciem człowiekiem oślepia, hipnotyzuje i sprawia, że chodzimy po ziemi jak zombie. Potem, na chwilę, coś nas wybija. Może jakaś tragedia, albo ten moment, kiedy jakby przez prześwit włamuje się do nas odblask nieba. Chciałabym zacząć się kurczyć i porzucić to wszystko. Zmniejszyć do rozmiarów główki szpilki. Śledzić mikroruchy w mikroświecie. Czasami chciałabym ciszy i bezruchu. Dostrzegać świat pomiędzy poruszeniami umysłu. W śmierci. W zgodzie na życie. Usłyszeć cichutki chrobot świadomości, codziennie, po milimetrze, przebijającej się w stronę światła, jak roślina wyrastająca z ziarenka. Przez żyzną ciemność.