Palę na balkonie i patrzę na hotelowych gości, którzy nieświadomi mojego istnienia, przechadzają się nago po pokoju z turbanami z ręczników na głowach. Ich wierne ciała, w tym jednym momencie – nierozerwalnie razem, składają się na dziwny obraz, tak że nawet Hopper mógłby umieścić ich we dwójkę w jednym malarskim kadrze. A może tylko transponuję swoją samotność. Może są szczęśliwi. Może pojednani i pogodzeni. Albo spotkali się wczoraj i uprawiali miłość w czasach zarazy, tłumacząc się tym, że nigdzie nie można potańczyć. Schowali się w hotelu Qubus i jak my wszyscy, tańczyli do utraty tchu w swoim tymczasowym domu.
Za kilka dni ona wyląduje w zakładzie psychiatrycznym, będzie zażywać lit, bezskutecznie próbować osiągnąć orgazm, podczas gdy on, już w innym kraju, będzie chodził do pracy i czekał na kolejne wypady z kolegami podróżnikami. Pamiętam jeszcze scenę z pociągu – trzech młodych mężczyzn, z drewnianymi krzyżami na szyjach i powieściami Stephena Kinga w dłoniach jechali na podbój wschodniej Europy, przez Przemyśl. Ja przemyśliwałam jak potoczy się ich podróż. Może to jeden z nich w drodze powrotnej zahaczył o Kraków i jest tam z tą kobietą o pięknym biuście. Dla niego, po tej nocy, już nic nigdy nie będzie takie samo. Będzie pamiętał. Jest młody, a ona jedną z pierwszych. Nawet napisze do niej list, który ona przeczyta w białych ścianach szpitalnej sali. Uśmiechnie się. Życie będzie trochę mniej czarno-białe.
Świat ustanowiony przez białych mężczyzn w średnim wieku to świat monochromatyczny. Tacy mężczyźni są niebezpieczni. Myślą, że mogą sięgnąć po wszystko, a jeśli tego nie robią to ze strachu, rzadko z miłości. Boję się białych mężczyzn w średnim wieku.
Takie mam myśli, kiedy patrzę na hotel naprzeciwko. Wtedy nagle ona zaciąga zasłony. Zobaczyli mnie. Jaką historię zbudowali o tej dziewczynie z psem na szóstym piętrze bloku, który im może się kojarzyć jedynie z terenem dawnego getta. Czy ma ona szczęśliwe zakończenie? Czy po prostu się snuje przez ich głowy, jakimś bardzo powolnym impulsem nerwowym. Czym więcej w gruncie rzeczy dla siebie jesteśmy?